fbpx

Deszcz, słońce i fotografia ślubna

Deszcz, słońce i fotografia ślubna

To była jedna z tych historii, które zaczynają się zupełnie niewinnie i w trakcie okazują się zupełnie wyjątkowe.

Gdy w kwietniu ktoś pyta fotografa o czerwcowy termin, to albo marzyciel, albo ryzykant. Tym razem, na szczęście, trafiłem na marzycieli. Znalazł się wolny dzień, znalazły się nietypowe pomysły i co najważniejsze, znalazła się ciekawość tego, co nieoczywiste.

Spotkanie pierwsze

Ruszyliśmy w niezbyt sprzyjającej aurze – było akurat po jednym deszczu i w sam raz przed kolejnym deszczem, gdy spotkaliśmy się na sesji przedślubnej. Krótkiej, niezobowiązującej w charakterze i raczej zapoznawczej niż nastawionej na intensywny wysiłek kreatywny. Zasnute obłokiem niebo, wilgoć na wszystkich powierzchniach i roślinach, a do tego podmokły charakter miejsca sprawiły, że optymistycznie jasne ubiory Dagi i Michała z jednej strony nie pasowały do otoczenia, a z drugiej idealnie je komplementowały. Jak wygląda wiosna w deszczu? Ano tak:

Spotkanie drugie

Nie minęło dużo czasu, a po deszczu wyszło słońce, w którym spotkaliśmy się już w strojach całkowicie odświętnych, choć nie mniej optymistycznych. Gościła nas urzekająca Weranda Home, malowniczo oddzielona od miejskiego hałasu pięknym lasem i dopełniona równie malowniczym jeziorem. Było więc na czym zawiesić tęskne oko, było gdzie uciec na krótką sesję i gdzie schować się przed palącym, czerwcowym słońcem. Dla fotografa miejsce jak marzenie – gdzie nie spojrzeć, to ładnie.

Naturalnie, w urokliwych miejscach pracuje się przyjemnie – jednak najprzyjemniej pracuje się z urokliwymi ludźmi. Nadawanie na podobnych lub filuternie krzyżujących się częstotliwościach to najprzyjemniejszy moment w mojej pracy. I dzień spędzony z tą dwójką był czystą radością od początku do końca – mimo, że do Sławicy dotarłem po intensywnym ślubie, krótkiej nocy i długiej podróży, od razu udało się złapać niezbędną energię i pozytywny vibe.

Być może to kwestia podobnego poczucia humoru, a może współdzielonego, wewnętrznego luzu – nie wiem do końca, co to, ale przepływ energii był naturalny i wartki jak górski strumyk. A byliśmy w Wielkopolsce! Daga i Michał podeszli do swojego wielkiego dnia bez wielkiej spiny: z dystansem, nienachalnym optymizmem i akceptacją tego, że najciekawsze rzeczy dzieją się wtedy, gdy nie są zaplanowane.

Byliśmy w wyjątkowym miejscu, grał elektryzujący zespół, goście byli spragnieni zabawy, a Para Młoda częściej pojawiała się na parkiecie, niż między stolikami. Czy to mogło się nie udać? Nie, nie mogło. Wszystkie składniki były tam, gdzie powinny i chyba wszystko – reklamacji póki co nie odnotowałem – zagrało zgodnie z oczekiwaniami.

IMG 7202

Fotograf fragmentaryczny, ale pracujący

PiKwadrat 3.0

Ten ślub to też swoista premiera – nowego PiKwadrat, nowego mnie. Nie tylko odrobinę schudniętego (nadal walczę o te ostatnie 94kg!) i bardziej rozczochranego, ale też odświeżonego warsztatowo. Ostatnia jesień i zima były okresem kontemplacji, intensywnej nauki i korygowania kursu. Zmieniło się moje instrumentarium, zmieniło weselne oświetlenie, zmieniła obróbka kolorystyczna, wciąż zmienia się sposób patrzenia i widzenia – mam nadzieję, że zmieniły się również zdjęcia. I że jest to zmiana na lepsze.

Mówiąc nieco konkretniej – zrezygnowałem z ultraszerokich kątów, stawiając na kadry zbliżone perspektywą do tego, co widzi ludzkie oko. W inny sposób doświetlany jest parkiet, dzięki czemu zdjęcia stały się intensywniejsze i bardziej wyraziste. Staram się też inaczej budować reportaż, szukając różnorodności i perspektywy tak, by wszystkie wydarzenia pokazać jeszcze pełniej i jeszcze ciekawiej. To bardzo ekscytujący moment w moim twórczym życiu – nie mogę się doczekać publikacji kolejnych materiałów z tego sezonu!

Rok 2022 to też początek nowego rozdziału w PiKwadrat – po raz pierwszy od powstania firmy jestem tutaj sam, jako fotograf bez operatora filmowego. Nadal pojawiać się będą ze mną inni fotografowie, ale jest to koniec działu filmowego w PiKwadrat. Pozostało nam z Jackiem jeszcze kilka wspólnych terminów do wypełnienia, ale nowych zleceń już nie przyjmujemy. Nadal jednak chętnie wykonam kilkanaście zdjęć w szybkiej serii – można je wtedy puścić szybko po sobie, to już prawie jak film!

Amatorów obrazów nieco mniej ruchomych zapraszam wkrótce po kolejne reportaże z tego roku. Kilka uroczystości wciąż przede mną, inne nadal czekają na swój moment na obróbkowym stole. Tej jesieni pojawi się tu sporo nowości i będzie mi niezmiernie miło, jeśli rzucicie na nie okiem, w wolnej i niespiesznej chwili. Do zobaczenia – w obiektywie i w Sieci!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *