Powiedzieć, że polskie wesele jest obrosłe tradycjami to powiedzieć mało. Ma ono nieprzyzwoicie długą historię – Wyspiański pisał o nim już w 1901 roku! – było więc dużo czasu na obrastanie mchem, zwyczajami i rytuałami. Po okresie wesel w wydaniu klasycznym, czyli małomiasteczkowym a wręcz wiejskim nastąpiły burzliwe lata ’90, kiedy to z grubsza ukształtował się znany nam dzisiaj kanon. Pod koniec ubiegłego wieku Internet zdecydowanym powiewem przyniósł do nas z Zachodu trochę nowości i kapitalistycznego rozpasania. Na weselach pojawiła się więc nowa kreatywna energia i reportaże w stylu glamour, wesela rustykalne i sesje plenerowe poza studio fotograficznym, ale także atrakcje i pomysły nie do końca współgrające ze staropolską ideą wesela: hucznej zabawy przy suto zastawionych stołach. Dziś przyglądamy się weselom krytycznym okiem, nieśmiało sugerując o jakich tradycjach warto zapomnieć i na jakie atrakcje weselne szkoda tracić czas (i dziengi!). Ahoj przygodo!
Rosół jemy, nie filmujemy.
W klasycznej polskiej fotografii ślubnej popularnym motywem jest tak zwane “zdjęcie przy stole” – czasem grupowe, czasem o charakterze bardziej reportażowym, niezmiennie jednak realizowane w późnej godzinie wesela. Schnący na wietrze tatar, na wpół opróżnione butelki z colą, sztućce w nieładzie i inne przeszkadzajki nie odstraszały fotografów i filmowców. Stołowe klimaty przewijały się we wszystkich reportażach i po dziś dzień bywają zamawiane przez Pary Młode. Nasza sugestia – stoły uwieczniać przed pierwszym posiłkiem, a gości łapać nie przy posiłku, a w trakcie baletów, a najlepiej w ministudio.
Fotobudce mówimy stanowcze “nie dzisiaj”
Jeśli już jesteśmy przy ministudio to warto wspomnieć o fotobudce, fotobusie, fotolustrze i ich dalekim kuzynie, fotorożnie. Samobieżne studio fotograficzne wzięło Polskę szturmem i oblężenie trwa niezmiennie od lat. Już za cenę niemałego serwisu chodzieskiej porcelany można zakupić atrakcję, która nie tylko zrodzi dziesiątki lub nawet setki pamiątkowych fotosów, ale też wyssie Waszych gości z parkietu i zajmie ich na kilka dobrych godzin. Jakkolwiek rozumiemy i doceniamy pomysł stojący za fotobudkami, to jednak głęboko wierzymy, że są wydajniejsze sposoby na zdjęcia grupowe. Wesele należy spędzić na parkiecie, a nie w kolejce do budki.
Dajcie kolanom odpocząć
Sesje ślubne wciąż przywołują wiele skojarzeń, zakorzenionych mocno w latach ’90 i ówczesnej szkole fotografii ślubnej. Wystudiowane pozy, zamyślone spojrzenia wpatrzone w zachodzące słońce, pokazywanie palcem horyzontu, klasyczny przyklęk na jedno kolano – każdy zna to z albumów krążących podczas rodzinnych spotkań. Sesje narzeczeńskie i ślubne przeszły jednak pewną transformację. Studyjne portrety na tle namalowanej stodoły czy z niepoprawnie trzymaną gitarą, ażurowa parasolka i łabędzie pływające w sadzawce, snopki siana i walizki na torach; to już przeszłość. Popuśćcie wodze fantazji, pozwólcie swojemu wewnętrznemu dziwolągowi przemówić i bawcie się dobrze – to przecież Wasza sesja!
Oczepiny tradycyjnie problematyczne
Wywodzą się z najstarszych weselnych tradycji i przeszły naprawdę długą drogę, by we współczesnej branży ślubnej stać się tematem cokolwiek kontrowersyjnym. Co prawda nie przeciąga się już jajek przez nogawki ani nie organizuje konkursów na picie wódki na przemian z paleniem kilku papierosów jednocześnie, ale oczepiny nadal potrafią wprowadzić gości (i reportażystów!) w niemałą konsternację. Śpiewanie z bułką tartą lub cytryną w ustach, akrobacje oparte na seksualnych skojarzeniach czy zabawy dotyczące pieniędzy mogą brzmieć dobrze w teorii, w praktyce ciężko wraca się do nich na filmie czy zdjęciach. Z kolei karaoke, konkursy wiedzy o Parze Młodej i wszelakie quizy muzyczne, które dobrze sprawdzają się podczas wizyty w pubie na weselu nie zdają egzaminu z bardzo prostego powodu – są ekscytujące dla bardzo małej grupy osób, podczas gdy reszta gości czeka i się nudzi. Jeśli więc macie na to wpływ, postawcie na zabawy angażujące większe grupy osób i unikajcie zabaw słownych, jeśli na weselu będą goście z zagranicy. Gwarantujemy, że będzie very nice, natürlich.
Gadżety i płatne akcesoria
Van z prosecco, pokazy sztuk magicznych, wróżenie z kart Tarota czy nawet stoisko z goglami VR – lista możliwych do wynajęcia atrakcji weselnych to fascynująca lektura. Jakkolwiek lubimy innowacje i gadżety wszelakiej maści, to w jednej kwestii jesteśmy tradycjonalistami – najwięcej na weselu dzieje się na parkiecie, nie w kuluarach. Jeśli więc rozważacie wynajęcie atrakcji mającej uprzyjemnić Waszym gościom czas zastanówcie się, co jest najważniejsze dla Was. To w tańcu pojawiają się najgorętsze emocje, to na parkiecie znikają podziały, tworzą się nowe znajomości i dzieją się rzeczy niespodziewane. Jeśli szukacie pomysłu na niespodziankę dla gości to kupcie Instaxa lub dwa i pozwólcie gościom pokazać jak wesele wyglądało z ich perspektywy. To świetna pamiątka i interaktywna atrakcja w jednym, bez kolejek, czekania na efekty i niepotrzebnego rozciągania budżetu.
Czyje wesele?
Czegokolwiek byśmy tu nie radzili bądź nie odradzali, finalnie to Wy musicie podjąć wszystkie decyzje, małe i duże. Miejcie po prostu na uwadze, że o ile muzyka jest żywa, rosół gorący a wódka dobrze schłodzona to weselu nie grozi klęska nieurodzaju – nawet jeśli na gości nie czeka fotobudka ani występ rapujących barmanów. Nie dajcie się marketingowcom ślubnym, pozwólcie gościom się wybawić, dajcie dobry przykład i sami nie unikajcie parkietu, a gdy przyjdzie pora sesji nie bójcie się próbować rzeczy śmiałych i bliskich Waszym sercom. My dołożymy do tego nieco reporterskiej magii i obijemy to piękną tkaniną introligatorską.