Jednym z odwiecznych dylematów ślubnych jest pytanie “czy jeden fotograf wystarczy?”. Odpowiedź jest nieoczywista i wbrew pozorom nie sprowadza się tylko do liczby zdjęć czy budżetu. Dziś rozważymy zalety pracy w duecie, a także pochylimy się nad drugim fotografem i w końcu dowiemy, ile czarnych koszul powinno pojawić się na Waszym ślubie.
W naszym podstawowym pakiecie reportaż realizowany jest przez jednego fotografa (przeze mnie! – przyp. red.) i obejmuje 400 zdjęć. Wraz z pojawieniem się drugiego fotografa liczba ta rośnie do 600 zdjęć, a do pakietu włączane jest ministudio (więcej o nim tutaj). Co składa się na tych dwieście zdjęć i czy są one warte grzechu?
Podczas gdy ja skupiam się na Parze Młodej i wydarzeniom jej towarzyszącym, drugi fotograf zwykle zajmuje się tematami pobocznymi. Podczas przygotowań przyjrzy się więc detalom stroju i biżuterii, podejrzy co porabiają świadkowie, przejdzie po ogrodzie w poszukiwaniu domowych zwierzaków lub złapie kilka portretów najbliższej rodziny. Później może wejść na kościelny chór by w unikatowy sposób uchwycić Wasze wejście, może też obserwować emocje najbliższych podczas przysięgi. Na weselu jest zaś idealną przeciwwagą dla mojej pracy. Gdy pracuję na jednym końcu parkietu – on pojawia się na drugim, gdy ja zakładam obiektyw szerokokątny – on szuka zbliżeń, gdy ja jestem w sercu wydarzeń, on fotografuje reakcje gości.
Mocnym argumentem przemawiającym za wyborem duetu jest ministudio. Drugi fotograf jest nieocenioną pomocą w organizacji – ktoś musi nosić te ciężkie kanapy! – jak i realizacji naszej wizji zdjęć grupowych. Dzięki obecności drugiej pary rąk ministudio może też trwać w najlepsze podczas gdy na parkiecie nadal szaleją goście – żaden moment nie umknie nam, jeśli możemy być w dwóch miejscach jednocześnie.
Drugi fotograf gwarantuje więc nie tylko obszerniejszy, ale i pełniejszy reportaż, obfitujący w detale, nieoczywiste perspektywy i ujęcia pobocznych, ulotnych wydarzeń i emocji. Nie jest niezbędny, ale bywa nieoceniony. Działa w uzupełnieniu, ale i w kontrze do moich zdjęć, oferując odmienne spojrzenie na Wasz wielki dzień. Je niewiele, pije wyłącznie czarną kawę i nigdy nie słodzi. Pachnie świeżym praniem i Przemysławką. Czy powinien pojawić się również na Waszym ślubie?