Zaproszenie fotografa czy reportażysty do swojego życia nie jest łatwym zadaniem – wszak to niemal obca osoba, dokumentująca ważne i często intymne momenty.
Zanim więc spotkamy się podczas Waszej uroczystości, chciałbym przedstawić się pokrótce i zauroczyć Was swoją magnetyczną osobowością.
Piotr Wojtasiak
Lubię się bać, ale tylko trochę, więc oglądam stare horrory z gumowymi potworami i sztuczną krwią.
Uwielbiam wszystko, co nagrywa Mike Patton. Kiedyś grałem na basie w zespole rockowym, ale okazałem się lepszym fotografem, niż basistą.
Wieczorami przygaszam światło i słucham muzyki z filmów noir.
Czytuję pisarzy na P: Palahniuka, Pilcha i pŻulczyka, kryminały z lat 30-tych i książki o nowoczesnych dietach.
Mam sześć tatuaży, które nie wiedzieć czemu łączą się z morzem i wodą, a także dwa adoptowane, schroniskowe psy –
– łajkę rosyjsko-europejską o imieniu Hassel i brzydkiego jak noc na dworcu w Kutnie mieszańca rasy europejskiej, Bobka.
Nie wyobrażam sobie życia bez abstrakcyjnego poczucia humoru, dobrze schłodzonej Coli Zero i gier planszowych.
Nade wszystko jednak nie wyobrażam sobie życia bez mojej żony, Marty, którą kocham nad życie nie tylko dlatego, że toleruje moje dziwactwa
i daje się zabierać do niekoniecznie pięknych zakątków świata, ale przede wszystkim dlatego, że
wciąż znajduje sposoby, by czynić mnie lepszym człowiekiem.