
A więc zrobiliśmy to. Spełniliśmy marzenia.
Trochę nasze marzenia, trochę marzenia naszej Pary, ale to wciąż marzenia! Który fotograf nie chciałby pracować w miejscu nie tylko egzotycznie pięknym i urzekająco klimatycznym, ale też sławnym wśród fanów smoków, karłów i serialowej nagości? Która Para nie chciałaby tego samego? Pewnie taka, która nie oglądała Gry o Tron!

Od planów do realizacji wiedzie długa na 1548 kilometrów droga przez Czechy, Węgry, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę i jeszcze raz Chorwację. Na miejscu zostaje już tylko krótki spacer – historyczne centrum Dubrownika jest zaskakująco małe, ledwie kilkaset metrów długości i niewiele więcej szerokości. Uliczki są wąskie, wysokie i pachną świeżym praniem, beztrosko rozwieszonym między budynkami. Po nienaturalnie gładkich chodnikach polskie stopy stąpają niepewnie, wszędzie kręcą się bezpańskie koty, a ceny najprostszej pizzy przyprawiają o zawrót głowy, ale Królewska Przystań ma niezaprzeczalny urok, nawet mimo turystycznych tłumów.

Obieramy więc ścieżki rzadziej uczęszczane, chowamy się w ciasnych przesmykach, ustawiamy pod kolorowymi drzwiami, przeganiamy koty, tańczymy w ciasnej alejce, przeganiamy turystów, wskakujemy na chwilę do położonego na skałkach baru i ze wszech miar staramy się nie pokazywać w kadrze rusztowań i turystów z Azji, którzy zdają się mieć więcej aparatów, niż my. Budynki nad naszymi głowami oblewa wieczorne słońce, ale żeby w pełni je docenić musimy wyjść poza obronne mury do części portowej i małej przystani, w której schody prowadzą wprost do przezroczystych wód Adriatyku.

Naszą pierwszą chorwacką sesję kończymy – umęczeni upałem, ale podekscytowani – romantycznym całusem z panoramą dubrownickiej starówki w tle. Gdy opadają już emocje i w pełni dociera do nas surrealizm całej tej podróży, w głowach pozostaje nam tylko jedno pytanie. Czy za panowania Lannisterów pizza była tak samo droga?