Podróż kamperem przez kraj, kontynent, a może i cały świat to marzenie wielu. A skoro PiKwadrat niejako zawodowo zajmuje się spełnianiem pewnych marzeń, to czemu nie mielibyśmy pomóc tej rozmarzonej Parze?
Koncepcja była prosta – stworzyć sesję dla ciekawej świata i nieustannie podróżującej Pary. Stosowny do okazji wóz pożyczyliśmy dzięki dobrym znajomościom, miejsce na sesje to teren spacerowy tuż obok domu narzeczonych, z którego też pozyskaliśmy niezbędne do zdjęć akcesoria. Żółwie twardo negocjowały swój udział, ale łapówka z chipsów z jarmużu pomogła im podjąć decyzję. Nakład środków i przygotowań był więc minimalny, sama sesja zamknęła się w kilkudziesięciu minutach, zaś efekt trudno ocenić inaczej, niż jako wysoce satysfakcjonujący. Trudno o lepszą ilustrację dla podejścia typu Do-It-Yourself!
Jeśli więc przygotowujecie się do ślubu i zastanawiacie się czym właściwie jest ta sesja narzeczeńska, to odpowiedź jest prosta: ta sesja to Wy. Wasze pasje, Wasze zainteresowania, Wasze ulubione miejsca i Wasze ukochane zwierzaki. Atmosfera jest luźna i spontaniczna, nie ma asystentów planu, nie obowiązują stroje wieczorowe ani wymyślny wizaż, a całość zajmie Wam mniej niż ostatni film Marvela. Gorąco jednak polecam popsikać się czymś na kleszcze i komary – strasznie teraz tną, a ja bardzo nie lubię fotoszopować ugryzień!