Sesja Przedślubna – Cicha Woda

Sesja Przedślubna – Cicha Woda

W naszej standardowej umowie zawarta jest klauzula sumienia.
Ten zupełnie niepozorny paragraf pozwala nam w trakcie pierwszego spotkania w żartobliwy sposób wyjaśnić niuanse naszego stylu. Nie uwieczniamy gości przy stołach, nie fotografujemy niektórych zabaw oczepinowych, nie podglądamy gości podczas przerw na papierosa – innymi słowy kierujemy się dobrym smakiem. Klauzula sumienia obejmuje również inny obszar naszego stylu: sesje. I tu sprawa odrobinę się komplikuje – spotykają się wszak dwie, często odmienne wrażliwości. Umiejętność osiągania kompromisu jest tu kluczowa.


Sumienie fotografa

Mam za sobą blisko 400 sesji zdjęciowych w najróżniejszych miejscach, z najróżniejszymi ludźmi. Dość dobrze idzie mi przewidywanie co można zrobić w danym miejscu czy w obrębie konkretnego pomysłu. Gdzie jest miejsce na kilkadziesiąt kadrów, gdzie na kilkanaście, gdzie spędzić minutę, a gdzie całą sesję. Mam swoje miejsca zakazane, jak Park Sołacki, poznańska Starówka czy Cytadela, gdzie może i da się robić ładne zdjęcia, ale trudno mówić o nich jako unikatowych. Są też miejsca, które z pozoru wydają się stworzone do zdjęć, a w praktyce szybko tracą swój urok. Miejskie parki, atrakcje turystyczne, pałace i zamki, pola uprawne i lawendowe, morskie plaże i… te cholerne jeziora.


Jezioro, Ale Jakby Inaczej

Nie zrozumcie mnie źle – wszędzie można stworzyć rzeczy piękne i nieodparcie emocjonujące. Po prostu w ostatnich latach ciągnie mnie ku miejscom różnorodnym, zmiennym i niejednoznacznym. Sesja powinna płynąć od jednego miejsca do drugiego, zmieniając kadry, perspektywy, klimaty i kolory. Tę różnorodność trudno jest osiągnąć spędzając całą sesję w jednym miejscu. Dlatego gdy Karolina i Mateusz, para ze wszech miar niecodzienna, zasugerowali plażę nad jeziorem byłem sceptyczny i drążyłem temat. Z początku moje drążenie nie spotkało się chyba z przesadnym entuzjazmem, ale zaczęliśmy konstruktywnie myśleć jak jezioro urozmaicić albo czym je uzupełnić. Deska surfingowa? Ognisko? Tańczący Cyganie z szablami? Dwa maile później padła propozycja – wchodzimy do wody, w opakowaniu. Podskoczyłem odczytując tę wiadomość, z miejsca się zgodziłem i reszta jest historią. Historią bardzo przemoczonej Młodej Pary i historią o tym, że najlepsze pomysły rodzą się z iskrzenia.


Smoke On The Water

A mimo podmokłego terenu, a w końcu otwartej wody, iskier nie zabrakło. Nasza Para dostarczyła ogień w najczystszej postaci – musieliśmy tylko nadążać za Karoliną i Mateuszem, a przy okazji nie sprawdzając wodoszczelności sprzętu. W kluczowych momentach byliśmy nie więcej niż dwa centymetry od tafli wody, emocje były więc obecne po obu stronach obiektywów. Woda była niespotykanie ciepła, słońce cudownie niskie i ciepłe, a na koniec czekały na nas suche i chłonne ręczniki. To był wieczór nastrojowego światła i romantycznej miłości, niepozbawionej odrobiny pikanterii.


I choć cała ta wodna przygoda zajęła nam ledwie kwadrans, a ciuchy szybko wyschły, to coś zmieniło się na zawsze. Czy będę jeszcze w stanie spojrzeć na jeziora w ten sam sposób? I czy potrafię jeszcze kąpać się bez opakowania?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *