fbpx

Sesja ślubna – Urban Exploration in Gniezno

Sesja ślubna – Urban Exploration in Gniezno

Dlaczego ten wpis nie zawiera relacji ze ślubu? Tego wiedzieć mi niepodobna. Zła koniunkcja gwiazd, stłuczone lustro, źle wypełniony PIT – gdzieś na pewno zawiniłem, z pewnością nie pomógł też zajęty termin. Anna i Marcin nie poddali się jednak i choć kusiła ich wizja przeniesienia ślubu na dzień o większej dostępności, koniec końców zdecydowali się nie przekładać ceremonii, a ze mną umówić się na sesję. I cóż to była za sesja!

Powróciłem do zajawek, które towarzyszyły mi od początku pracy w branży, w najlepszy możliwy sposób potwierdziłem moje plenerowe teorie w praktyce, a przede wszystkim dobrze się bawiłem. Otoczeni budynkami idealnymi do urban exploration oddaliśmy się rozmowom o architekturze, remontach starych domów i wyświetlaniu horrorów w opuszczonych budynkach. Niejako po czasie padła też propozycja, by oferować usługę rozkręcania imprez – od osiemnastek i komunii, aż po wesela – i wynajmować Annę i Marcina by swoją energią nieco podsycili szaleństwo na parkiecie. Dość powiedzieć, że w czasie sesji zdjęcia powstawały w pół zdania, między jednym nieprzystojnym żartem na temat rozwodów a drugim. Nietypowa tematyka jak na sesję ślubną, przyznacie sami.

Pomijając jednak cięty dowcip, nietypowe okoliczności przyrody i nieortodoksyjny kolor garnituru, to niniejsza sesja zasługuje na uwagę z kilku innych, chyba nawet ważniejszych przyczyn. Miejsca zostały wybrane przez wzgląd na osobiste znaczenie dla Pary, w ramach jednego spotkania połączyliśmy dwie znacząco odmienne od siebie scenerie, a wśród zdjęć dominują te zrodzone spontanicznie, bez pozowania i zbędnego planowania. Pod powierzchnią zdjęć mamy więc miejsce, którego rewitalizację Marcin projektował w konkursie i okolice, w których kiedyś stanie ich dom. Zdjęcia we wnętrzach, na otwartej przestrzeni, w murach i wśród drzew stanowią różnorodny materiał, co w połączeniu z luźnym klimatem widocznym w kadrach sprawia, że nawet po latach do takiej sesji będzie się dobrze wracać – nawet, gdy z pamięci wylecą już wszystkie żarty niesfornego fotografa. Aniu, Marcinie – obiecuję zatrudnić Was do rozpalenia kolejnej dużej imprezy w mojej rodzinie!

TAGS:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *